czwartek, 2 kwietnia 2015

Epilog

JEŚLI DOTARŁEŚ AŻ TUTAJ W TYM OPOWIADANIU PROSZĘ SKOMENTUJ, CHOĆ KRÓCIUTKO, TEN ROZDZIAŁ. NIE WAŻNE, CZY CZYTASZ TO W 2014, CZY W 2025, CHCIAŁABYM WIEDZIEĆ ILE OSÓB CZYTAŁO TO FF :)

 Dni mijały, a stan Harry’ego się nie zmienił. Wciąż nie opuszczałam jego sali więcej razy niż to było konieczne. Lily, Gemma i Ashton próbowali przekonać mnie, że powinnam pojechać z nimi, zjeść coś normalnego, umyć się i przebrać. Jednak ja tylko zaprzeczałam, że nic takiego nie jest mi potrzebne. Choć zapewne dla nich wyglądało to zupełnie inaczej.
Przyzwyczaiłam się już do pikającej aparatury, pielęgniarki chodzącej codziennie trzy razy by podać mu jakiś środek i sprawdzić czy wszystko okej. Do jego bladej cery i wolno unoszącej się klatki piersiowej. Do tego jak moja dłoń zdawała się być już na stałe przytwierdzona do jego. A z każdym dniem wyczekiwanie na to jak otworzy swoje oczy stawało się coraz bardziej nie do zniesienia.
Jednej z nocy, która nie zapowiadała się inaczej niż wszystkie inne ponownie przyśnił mi się mały chłopiec. Ten sam, którego widziałam we śnie w domku, kiedy ukrywaliśmy się razem z Harrym. Tak jak wcześniej, machał do mnie prowadząc przez las, a ja chciałam go dogonić, jednak co chwila potykałam się i upadałam. Tym razem on nie zniknął z uśmiechem na twarzy w głębi lasu, tylko podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
Właśnie z tego snu wyrwał mnie jakiś hałas. Otworzyłam oczy, od razu unosząc się do pozycji siedzącej. Hałasem okazała się być aparatura, której pikanie przyspieszyło tępa. Moje serce zamarło. Wstałam natychmiast w momencie w którym do sali wparowały dwie pielęgniarki.
– Co się dzieje? – spytałam, gdy stanęły obok łóżka i zaczęły mówić coś do siebie.
Dźwięk przyspieszał.
– Tracimy go! – krzyknęła brunetka, do lekarza, który wszedł do sali. Próbowała odciągnąć mnie od łóżka, ale ja wyrwałam się z jej lekkiego uścisku. Łzy napłynęły mi do oczu. Bezsilność zaatakowała całą mnie.
– Harry. – sapnęłam, przeciskając się obok lekarza i chwytając dłoń bruneta. – Nie, nie, nie.
Pokręciłam głową, jęcząc pod nosem jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc. Pielęgniarka na polecenia doktora wyjęła strzykawkę i napełniła ją przeźroczystym płynem ze szklanej fiolki.
– Nie waż się mnie zostawiać. – warknęłam, mocniej ściskając jego dłoń. – Nie pozwalam ci. Otwórz oczy, otwórz je.
Igła wbiła się w jego skórę, pielęgniarka podała mu środek. Mój załzawiony wzrok skakał z małego ekraniku aparatury na jego twarz. Pikanie zaczęło zwalniać, za bardzo. Lekarz przeklął pod nosem, a obie pielęgniarki obserwowały Stylesa.
– Obudź się Harry. – jęknęłam i w tym samym momencie aparatura wydała z siebie ciągły, drażniący dźwięk. Łzy na nowo zakryły moje policzki, kiedy potrząsałam jego ramieniem, jakby wybudzając ze snu. Tylko, że nie reagował.
Ten stan trwał dwie, a może trzy sekundy. I kiedy miałam wrażenie, że to już koniec dźwięk ponownie zaczął być urywany. Linia ciągła na czarnym ekraniku, zamieniła się w pionowe, przedstawiające puls Harry’ego. Spojrzałam na jego twarz, podczas gdy jego klatka piersiowa ponownie zaczęła się unosić.
Poczułam delikatny uścisk na mojej dłoni, który sprawił, że całe przerażenie zaczęło opuszczać moje kończyny. Harry odetchnął głośniej, zaciskając oczy. Lekarz stał obok mnie, również przypatrując się mu, notując coś w zeszyciku. Pielęgniarki chodziły po pokoju sprawdzając różne rzeczy.
Moja dłoń wylądowała na policzku Harry’ego i właśnie w tamtym momencie po raz pierwszy od dawna mogłam dostrzec zieleń jego oczu. Mrugał szybko, wpatrując się we mnie, a moje łzy skapywały na jego policzki.
– Cześć. – szepnęłam, a on wciąż obserwował mnie w milczeniu. – Napędziłeś nam wszystkim niezłego stracha.
Harry prychnął słabo, a ja wywróciłam żartobliwie oczami, ocierając je od nagromadzonych łez. Jego dłoń uniosła się, lądując na mojej. Wyglądał tak, jakby zaraz miał na powrót stracić przytomność. Pochyliłam się, składając na jego czole delikatny pocałunek, a zaraz potem lekarz poprosił mnie, bym się odsunęła.
Zrobiłam to, pozwalając mu zbadać Harry’ego, który co chwila zamykał oczy na dłużej, jakby usypiając, by ponownie je otworzyć i pokiwać lub pokręcić głową. Liczyło się to, że się obudził. Cały strach i ciążące wydarzenia zeszły ze mnie, gdy oparłam się o zimną ścianę.
I wtedy już wiedziałam, że wszystko będzie dobrze.

Tak właśnie dotarliśmy do końca tej historii. Doskonale wiem, że zapowiadałam trzecią część, jednak jej nie będzie. Również doskonale zdaję sobie sprawę, nie ma tu czego ukrywać, że druga część Darkness była taka sobie. Nad pierwszą siedziałam o wiele dłużej, bardziej się przykładając. Jednak do drugiej po prostu opuściły mnie chęci. Mimo tego chciałam ją skończyć, tak bardzo. I voi la. Skończyłam. 16 miesięcy z Darkness… Zleciało tak szybko!
Chce mi się płakać, o mamo. Haha!
Chciałabym bardzo podziękować wszystkim osobom, które dotarły aż do końca, które były ze mną i z opowiadaniem. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że to wszystko dzięki wam. Mogłabym dziękować w nieskończoność, a i tak nie wyraziłabym swojej wdzięczności!
Kocham Was, całym sercem. 16 miesięcy. 
Zapraszam Was na moje inne prace, o Harrym lub Zaynie, które znajdziecie na Blogspocie bądź Wattpadzie.

Crazed - ff o Zaynie - KLIK!
Ecstasy – tłumaczenie ff o Harrym, myślę, że Wam się spodobaKLIK!
Profil na WattpadzieKLIK!
Nie wiem jak będzie wyglądać moja codzienność bez Darkness… Jednak czas mija, pora na coś nowego. Pamiętajcie, że zawsze możecie do mnie pisać, nie krepujcie się. Ask (ohpandas) czy Twitter (my_carrot), zawsze. 
Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia x
Ilysm!